środa, 28 maja 2014

Rozdział 11 : Czy to koniec ,,NAS" ?

Cała noc nie mogłam spać. Ciągle myślałam o chamskim zachowaniu Biebera wczorajszego wieczoru. Wiedziałam że po części jest to moja wina ale bez przesady. Jakoś o 7:20 podniosłam się z łóżka , zaścieliłam je , wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki. W łazience wzięłam szybki prysznic , ubrałam się i wyszłam. Zeszłam do kuchni. Schodząc po schodach słyszałam jak Justin chrapie więc nie byłam spokojna i nie martwiłam się że ktoś od samego rana popsuje mi humor. Szczerze mówiąc nie miałam zamiaru słuchać Biebera. W kuchni zrobiłam sobie na śniadanie płatki. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść. Usłyszałam jak ktoś zbiega ze schodów. Jeszcze nie zdążyłam pomyśleć sobie że to na pewno Juss a on już był w kuchni.
Stanął na progu drzwi w samych bokserkach. I oczywiście na samym wejściu robił te swoje głupie uśmieszki. Nie przejmowałam się nim i tym co on robi.
* Witam Panią - powiedział
* Siema - odpowiedziałam z grzeczności 
Justin podszedł do stołu i usiadł na przeciw mnie. Ciągle patrzył się na mnie.
* I jak tam wrażenia po wczorajszych widokach ? - zapytał 
Nie odpowiadałam mu bo nie miałam zamiaru się denerwować ani z nim rozmawiać.
* Ej no pytam o coś chyba nie ? Mogła byś odpowiedzieć - powiedział 
Bieber wyglądał na oburzonego faktem że z nim nie rozmawiam.
* Podobał Ci się mój nagi widok ? - ponowił pytanie
Nie wytrzymywałam już jego ględzenia więc postanowiłam mu odpowiedzieć.
* Nie a teraz daj mi spokój i się ubierz a nie przy stole siedzisz w gaciach !
Wstałam i odniosłam do zlewu miskę po czym poszłam do salonu. Chciałam pooglądać telewizję i przestać słuchać Jussa. Usiadłam więc na sofie i włączyłam tv. Szczerze mówiąc na sam widok Justina chciałam wstać i mocno przytulić się do niego. Ale nie mogłam. Zastanawiałam się ile jeszcze wytrzymam udając silną.
Po chwili Bieber usiadł obok mnie na sofie. Nie chciałam przebywać w jednym pomieszczeniu bo wiedziałam że tak długo nie pociągnę i znowu mu ulęgnę. Chciałam wstać ale Juss złapał mnie za rękę tak że z powrotem  siedziałam.
* Co ty robisz ?! Puść mnie do cholery ! - rozkazałam
* Puszczę Cię dopiero jak pogadamy - oznajmił
Próbowałam się wyrwać kilka razy aby nie siedzieć z nim i uniknąć tej rozmowy ale on był silniejszy. Poddałam się.
* O czym chcesz znowu pogadać ? - zapytałam nie patrząc nawet w jego stronę
* O nas - oznajmił 
* Nie ma nas zrozum 
* Dlaczego ? Przecież mieliśmy próbować..
* Pytasz się jeszcze dlaczego ?! Olewasz mnie non stop , ganiasz za innymi i jesteś bardzo chamski wobec mnie znowu a uwierz mi ja nie będę na każde twoje zawołanie...
* Przepraszam wiem że źle postąpiłem..
* Przepraszać to ty możesz mnie non stop ale już ci powiedziałam..Wiedziałam że nie wyjdzie nam to a ty byłeś przekonany że wyjdzie i będziemy szczęśliwi..ja wiem że ja też wczoraj przegięłam ale ty przegiąłeś bardziej...
Boże mówiłam do niego te wszystkie słowa których tak naprawdę nie chciałam mu mówić chciałam aby po prostu mnie przytulił  i nic nie mówił. 
*  Wiem Viki zrozum że ja naprawdę się staram.. a te laski inne nic dla mnie nie znaczą ty jesteś najważniejsza..
* Nie wiem co mam ci powiedzieć...
* Daj mi kolejną szanse proszę..
Justin patrzył się takim wzrokiem że wiedziałam że za chwilę ulegnę i dam mu kolejną szanse. Miałam zamiar mu już powiedzieć że się zgadzam ale nie wiedziałam czy naprawdę tego chce. I na całe szczęście ktoś wszedł do salonu. 
* Cześć Bieber.. Hej Piękna...
Tak do salonu wszedł Ryan. Podszedł do nas i usiadł między mną a Jussem.
* O Hej myślałam że przyjdziesz później na kawę - przywitałam się z Ryanem 
Justin wyglądał na wkurzonego że poraz kolejny Ryan przeszkodził nam w rozmowie ale ja nie przejmowałam się tym wolałam tą rozmowę przełożyć na inny czas. 
* No miałem ale rano też można pić kawę - zaśmiał się 
* Ja idę do siebie - powiedział Bieber opuszczając salon
* A temu co ? - zapytał Ryan 
* Rozmawialiśmy i mnie przepraszał ale...
* Ale co ? - dopytywał Ryan\
* Ale nie skończyliśmy rozmowy bo przyszedłeś i w sumie dobrze bo ja nie jestem pewna czy chce dać mu kolejną szansę...- opowiedziałam 
* Ej mała no co ty... Przecież mu na tobie zależy - uświadamiał 
* Zależy ? Zależy mu chyba na podrywaniu innych dziewczyn - odpowiedziałam oburzona 
Zdziwiłam się że Ryan broni Justina . Chociaż sam wczoraj dobrze widział że Bieber miał mnie głęboko w dupie.
* Wiem jaki On jest ale jakby mu nie zależało to by cię nie przepraszał a uwierz mi jak on nie chce przeprosić chodź jest winny to nie robi tego.. - pocieszał Mnie Ryan 
* Z resztą pogadaj z nim może Ci powie dlaczego ma takie bicia na głowę - zaśmiał się dopowiadając
Nie zastanawiałam się o co chodzi Ryanowi ale stwierdziłam że jednak z tym biciem na głowie to jest prawda
* Mam bicia  ma - zaśmiałam się 
* To znaczy jakie ? - zapytał
* Wczoraj się źle poczułam i wbiegłam do łazienki a nie wiedziałam że jest tam Juss i gdy opukałam usta i podniosłam się to w lustrze zobaczyłam nagie odbicie Biebera...
Oboje z Ryanem parsknęliśmy śmiechem. Po uspokojeniu emocji zaczęliśmy rozmawiać o mniej ważnych sprawach. Ryan nawet trochę opowiedziała mi o sobie.  Minęło sporo czasu od czasu jak Ryan przyszedł. 
* Dobra mała ja będę leciał jest już 15:20 a ja jestem umówiony - oznajmił
* Ok dzięki że przyszedłeś i za rozmowę - powiedziałam 
Ryan uśmiechnął się , pożegnał się i wyszedł. Ja przez jakiś czas siedziałam sama w salonie i zastanawiałam się co dalej mam zrobić z Bieberem. Zadawałam sobie sama pytania na które nie umiałam sobie odpowiedzieć. Postanowiłam iść do Justina i z nim porozmawiać raz jeszcze. Wstałam z sofy i ruszając w stronę schodów zauważyłam schodzącego z nich Justina. Zatrzymałam się. Wziełam głęboki wdech. 
* Justin możemy porozmawiać? - zapytałam 
* Przepraszam ale teraz nie mogę muszę wyjść spieszę się...
Justin nawet nie patrzył na mnie ani się nie zatrzymał po prostu ubrał buty i wyszedł.
Zdziwiło mnie jego zachowanie ale pomyślałam że to moja wina że nie chce już ze mną rozmawiać ani nawet siedzieć w domu. Sama byłam sobie winna. Pobiegłam do swojego pokoju.
Położyłam się na łóżko i łzy same napływały mi do oczu.
Mijały godziny a Justin wciąż nie wracał. Martwiłam się... przeszło mi nawet przez myśl że coś mu się stało a tego bym sobie nigdy nie wybaczyła..
Dochodziła 18:00 jego wciąż nie było a ja leżałam i ryczałam. Miałam tak spuchnięte oczy z płaczu i tak mnie bolały że nie pamiętam kiedy usnęłam.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz